- Harry... - rozległ się delikatny głos Amelie. Tak bardzo nie chcę otwierać oczu i mierzyć się z kolejnym upalnym dniem.
Promienie słoneczne już rażą moje zaspane oczy, więc ponownie je zamykam.
- Radzę ci wstać kochanie. - delikatny, kojący głos został zabarwiony nutką rozbawienia.
Poczułem jej opuszki palców gładzące mój policzek.
- Litości... chcę zostać w tym łóżku z tobą przez resztę dnia. - marudzę i słyszę jej chichot.
- Sue nie wróciła do domu po wczorajszej imprezie. Poszła z tym blondynem którego przytrzasnąłeś drzwiami. Nadal jej nie ma. - nadal miała cichy, spokojny ton głosu, a we mnie właśnie wybuchł wulkan.
Poderwałem się z łóżka i jak oparzony pobiegłem do pokoju córki.
Nie będę dziadkiem, za żadne skarby. Żaden pryszczaty pedałek z aparatem nie położy na niej łap.
Gdy wpadłem do środka prawie razem z drzwiami, ujrzałem ją spokojnie leżącą na łóżku. Podniosła wzrok znad telefonu i uniosła brew, tak jak robi to Amelie.
Usłyszałem śmiech mojej żony.
Znowu dałem się wrobić. Powstrzymując śmiech i udając groźnego wycofałem się z pokoju.
- Tata! - rozległ się wrzask mojego syna który wybiegł ze swojej jaskini.
- Czego?
- Zawieziesz mnie do Ryan'a? Proszę!
- Masz nogi. - prychnąłem. - Szykuj śniadanie, to się jeszcze zastanowię.
Klepnąłem go w plecy i pognał po schodach na dół, robiąc przy tym niesamowity hałas.
Spojrzałem w drugą stronę do pokoju mojej młodszej córki. Sue i Charlie dawali mi totalny wycisk, ale Bella była przy nich aniołkiem, więc z nadzieją przekroczyłem próg. Córka siedziała przy uporządkowanym biurku i zawzięcie coś rysowała.
Zawsze dziwiło mnie to, że tak jak dziś - o 9 rano ten dom żył już całkowicie. No, może z wyjątkiem mnie.
- Co robisz? - spytałem głaszcząc jej puszyste włoski.
- Rysuję bociana z dzidzią. - odparła poważnie.
O nie, znowu.
Zarządziłem szybki, dyskretny odwrót, i na palcach opuściłem pokój. Teraz tylko do końca korytarza i w lewo. Udało się.
Zamknąłem za sobą drzwi sypialni, i gdy w końcu poczułem znajomy zapach Ami i kwiatów, których wszędzie nastawiała, uspokoiłem się.
- I jak poranny obchód? - uśmiechnęła się zwycięsko. Latka lecą, a ona nadal jest taka sama.
- Gdybym cię tak cholernie nie kochał, nie żyłabyś już za ten żart z Sue. I następnym razem ty będziesz tłumaczyć Belli dlaczego nie dostanie braciszka.
Opadłem obok niej na łóżko.
Witaj, kolejny, szalony dniu w domu Styles'ów.
______________________________________________
Aaaw jak super. Czekam na ciąg dalszy ❤
OdpowiedzUsuńaw swietny prolog
OdpowiedzUsuńjuz nie moge sie doczekac rozdzialu
No to kolejna część tej historii :) Prolog fajny i jestem ciekawa co wydarzy się dalej. No to czekam na 1 rozdział :)))
OdpowiedzUsuń